Podczas tegorocznego urlopu w Grecji przeczytałem aż trzy książki, niewątpliwie rekordzistką w ramach czasu jaki mi to zajęło jest: „Stacja numer cztery” autorstwa Justyny Gaik. Ukończenie tej książki zajęło mi dokładnie 3h! I bynajmniej nie dlatego, że była krótka, ona po prostu była wyjątkowo piękna!
Zanim przejdę do fabuły, muszę na wstępie opowiedzieć jak ta powieść znalazła się w moich rękach. Nie otrzymałem tej książki od wydawnictwa, nigdy też nie miałam okazji poznać osobiście autorki. Informację o tej książce usłyszałem oglądając story DODY, która polecała książkę swojej przyjaciółki a, że jest to artystka, którą darzę wyjątkową sympatią, to napisałem do Justyny z gratulacjami debiutu, wszak jedziemy na tym samym wózku. W odpowiedzi otrzymałem egzemplarz z propozycją recenzji, na którą się zgodziłem, zaznaczając, że będę w niej szczery.
Przygotowałem dla Ciebie spis treści, który pomoże Ci łatwiej nawigować po tym wpisie.
Stacja numer cztery – świat, który (nie) znamy
Fabuła „Stacji numer cztery” jest zaskakująca, gdyż raczej nie często się zdarza aby młoda, raptem dwudziestopięcioletnia dziewczyna zdecydowała się dobrowolnie na pracę w domu starców. Do końca nie wiemy co kieruje jej wyborem, mało tego – ona sama raczej nie jest pewna jaka siła ją motywuje do takiej decyzji, szczególnie wobec krytyki ze strony przyjaciół identyfikujących to miejsce z „umieralnią”. Jednakże nasza bohaterka czuje, że znajdzie tam, nie tylko ukojenie ale i cenne nauki współczucia, wsparcia, wyrozumiałości i miłości wobec siebie oraz drugiego człowieka.
„Stacja numer cztery”, to niewątpliwie jedna z najpiękniejszych lekcji empatii wobec procesu przemijania życia. Tę książkę chłonie się, jak gąbka – wodę, a kolejni podopieczni, jakich Wiktoria spotyka na swojej drodze, stają się nam równie bliscy jak i głównej bohaterce.
Poznając te historie, poznajemy także różne charaktery. Często trudne i irytujące, a jednak potrzebne i wartościowe. Każdy z podopiecznych ma swoją własną, odrębną księgę życia, na którą gdy spojrzymy z punktu widzenia swojego własnego, zauważymy, że drogą jaką zdołali przejść, jest lekcja, która pozwala nam zapobiec błędom, jakim nie jesteśmy w stanie stawić samemu czoła. Te lekcje stają się naszym przewodnikiem i jednocześnie ostrzeżeniem, które w każdej z tych postaci możemy znaleźć. Szczególnie wobec perspektywy całego życia, które młodzi ludzie mają przed sobą.
„Stacja numer cztery” nie jest tylko melancholijną opowieścią, pełną pięknych i wzruszających historii, to także w pełni naturalistyczny obraz poświęcenia, nieraz nieprzyjemności i trudności z jakimi wiąże się praca w domu starców. Autorka, to wszystko podaje nam z drobiazgową dokładnością, poniekąd, stając się rzeczywistym uczestnikiem całego trudu jaki nasza bohaterka wkłada w swoją pracę. Jednocześnie podziwiamy jej zaangażowanie i poświecenie, kibicując jej aby nie dała się złamać, bo wiemy, że tak jak podopieczni potrzebują jej, tak ona potrzebuje ich!
To co jednak wyjątkowo wyraźnie wybrzmiewa z opowieści Justyny Gaik, to prawda i szczerość i to obecna na każdej ze stron książki. Ta historia, to nie fabularna opowieść, pełna ozdobników i drobiazgowych opisów. Ta historia wydarzyła się naprawdę, a tą młodą dziewczyną, która miała przyjemność, poznać te wszystkie historie jest sama autorka i to właśnie stanowi jej największą siłę.
Podsumowując:
„Stacja numer cztery”, to książka, która powinna znaleźć się w każdym domu. Najpiękniejsza i najprostsza opowieść na drodze do zrozumienia prawdy o naszym życiu, przemijaniu i śmierci, ale też wyjątkowo przystępna lekcja dla każdego człowieka, lekcja tego co nieuchronne, bliskie i obecne. Wszak każdy z nas ma rodziców, dziadków czy pradziadków i także każdy z nas kiedyś nimi zostanie!
POLECAM!
KUPISZ TUTAJ: Stacja numer cztery – Justyna Gaik
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: MOJA DEBIUTANCKA POWIEŚĆ: „MOST IKARA”
TU KUPISZ KSIĄŻKĘ
Oceń stylizacje
( głosów)👁 Ten wpis został przeczytany 142 razy.
☕ Szacowany czas czytania: 5 min.