Jest coś w Teatrze Muzycznym Roma, co sprawia, że ilekroć ogłaszają nowy tytuł – wiem, że muszę tam być. Kocham ten teatr od lat i nigdy nie zawiódł moich oczekiwań. To trochę jak z wyczekiwanym premierowym odcinkiem ulubionego serialu – wiesz, że będzie dobrze, bo jeszcze nigdy nie rozczarował. Po sukcesie „Wicked”, zarówno na deskach teatrów, jak i w wersji filmowej, wiedziałem, że prędzej czy później ten tytuł trafi i do Romy.
POLECAM: Moje życie zależy tylko ode mnie!
Gówno” prawda!
I tak, w 2025 roku, mamy oficjalną polską premierę tego dzieła. „Wicked” to niewątpliwie światowy hit z Broadwayu, oparty na alternatywnej historii czarownic z Krainy Oz, który wydawał się kolejnym pewniakiem. A jednak… tym razem mam w sobie lekkie „ale”.
Przygotowałem dla Ciebie spis treści, który pomoże Ci łatwiej nawigować po tym wpisie.
Roma… nigdy nie zawodzi!
Zacznijmy od rzeczy, które nie podlegają dyskusji. Roma, jak zwykle, stworzyła spektakl wizualnie i muzycznie bez zarzutu. Scenografia – dopracowana do najmniejszego szczegółu, światła – bajeczne, kostiumy – jak z filmowej baśni. Już od pierwszych minut można zanurzyć się w tym zaczarowanym świecie, a każdy kadr sceniczny wygląda jak wyciągnięty z hollywoodzkiej superprodukcji. Teatr Muzyczny Roma to po prostu synonim najwyższej jakości musicalu, więc próżno szukać tutaj jakichkolwiek potknięć.
Wokalnie i aktorsko – światowy poziom. Elphaba i Glinda – totalnie różne postaci, ale obie równie hipnotyzujące. Zwłaszcza Elphaba, zagrana w moim przypadku przez wybitną Marię Tyszkiewicz, z ogromną emocjonalną siłą i perfekcyjną techniką. Głos, który przechodzi przez ciało jak prąd, nie ustępujący hollywoodzkim gwiazdom. Nawet jeśli nie do końca rozumiesz jej ból i motywacje – wierzysz w każdą łzę i każdą nutę. Glinda z kolei – rozbrajająca swoją powierzchowną słodyczą, która skrywa nieco głębsze pokłady emocji. Brawa się należą i nie mam z tym problemu.
ZOBACZ TEŻ: „Kontrahent 2” – czy ten sequel był naprawdę potrzebny?
Recenzja książki Magdaleny Pasternak
Właśnie – z wykonaniem nie mam absolutnie żadnego zarzutu. Roma stworzyła coś wielkiego, z rozmachem i duszą. I może właśnie dlatego ten „zgrzyt” we mnie jest taki wyraźny. Bo problem nie leży w realizacji, tylko… w samym „Wicked”.
Wicked – czemu nie polubiłem tego spektaklu?
„Wicked” opowiada historię, która mimo świetnego pomysłu, wydaje się od początku dziwnie infantylna. Od połowy miałem wrażenie, że oglądam bajkę dla dużych dzieci, która bardzo chce być mądra, ale co chwilę tonie w przewidywalnych zwrotach akcji i zmierza niebezpiecznie ku bajce dla dzieci. Brakuje tu angażującej głębi – a przecież chodzi o wielką przyjaźń, odrzucenie, bunt i próbę zrozumienia „innego”. A jednak – gdzieś to wszystko nie wybrzmiało tak mocno, jak mogłoby. I wiem, że miałem już ten problem z filmową adaptacją, jednak magia kina superprodukcji trochę uśpiła moją czujność. Może to wina konstrukcji dramaturgicznej, może zbyt wielu dłużyzn i retrospekcji, które spowalniają tempo… Ale po prostu – nie porwało mnie tak, jak inne spektakle Romy.
WARTO PRZECZYTAĆ: Era Baggy Jeans…
Jak długo jeszcze szerokie spodnie będą modne?
Nie rozumiem też do końca fenomenu popularności „Wicked” na Broadwayu. Jasne, show jest wizualnie świetne, piosenki wpadają w ucho, ale żeby od razu stawiać je w jednym rzędzie z „Hamiltonem”, „Les Misérables” czy „The Phantom of the Opera”? Zdecydowanie nie. To musical, który dużo lepiej sprawdza się w wersji filmowej, dzięki rozmachowi technicznemu scen musicalowych – co zresztą potwierdza filmowa wersja z 2024 roku. Kino ma szansę tchnąć w tę historię nową energię, skrócić ją, spiąć i nadać więcej emocjonalnego ciężaru. Na scenie – brakuje tej iskry, przynajmniej dla mnie.
Wicked w teatrze Roma – czy warto?
Ale żeby była jasność – Roma nie zawiodła. Wykonanie jest mistrzowskie, jak zawsze. Świetnie, że sięgają po takie tytuły, które są kultowe na całym świecie, bo to świadczy o ambicji i zaufaniu do widza. I nie mam wątpliwości, że „Wicked” to strzał w dziesiątkę z punktu widzenia repertuarowego i frekwencyjnego – szczególnie w sezonie familijnym, okołoprzygodowym. To historia uniwersalna, nieco baśniowa, nieco romantyczna – z morałem i wartą przemyślenia puentą.
Czy to mój ulubiony musical w Romie? Nie. Czy warto go zobaczyć? Zdecydowanie tak – choćby po to, by wyrobić sobie własne zdanie. A może Ty zobaczysz w tej historii więcej niż ja? Z pewnością jedno mogę napisać z czystym sumieniem – Roma po raz kolejny udowodniła, że jest numerem jeden, jeśli chodzi o teatr muzyczny w Polsce. Nawet jeśli „Wicked” nie zawładnął moim sercem – na pewno zasłużył na szacunek.
„WICKED” W Teatrze muzycznym ROMA
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: PREMIERA DRUGIEJ CZĘŚCI CUDZEGO ŻYCIA – NOWY POCZĄTEK!
TU KUPISZ KSIĄŻKĘ
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: „CUDZE ŻYCIE” TOM 1
TU KUPISZ KSIĄŻKĘ
Oceń stylizacje
( głosy)👁 Ten wpis został przeczytany 1035 razy.
☕ Szacowany czas czytania: 6 min.