Kiedyś przy badaniach psychologicznych określono moją osobowość jako neurotyczno-melancholijną. Brzmi to kiepsko, ale stoi w totalnej opozycji do postrzegania mnie przez znajomych, którzy uważają, że jestem niepoprawnym optymistą?. Nie zmienia to jednak faktu, że z racji swojej „depresyjnej” strony osobowości zazwyczaj czytam smutne książki i oglądam poruszające filmy.
Dlatego, kiedy otrzymałem propozycję recenzji książki z gatunku sensacja, moja pierwsza reakcja była dość sceptyczna. Książka jednak była prezentem z dedykacją autora Mateusza Wieczorka, zatem podjąłem próbę poznania nowego gatunku powieści pt. „Ostatni worek cementu”. Czy było warto?
Przygotowałem dla Ciebie spis treści, który pomoże Ci łatwiej nawigować po tym wpisie.
O Autorze…
Matusz Wieczorek w przeciwieństwie do mnie zdecydowanie kocha akcję, a pościgi, strzelaniny i mafijne porachunki to konik autora. Mamy tu zatem groźnych bossów, krew lejącą się strumieniami a na deser niewłaściwą osobę w niewłaściwym czasie i miejscu. Chociaż wszystko brzmi przerażająco, to autor bawi się swoim gatunkiem nie zachowując go w konwencji prostej sensacji.
„Ostatni worek cementu” to powieść pełna zwrotów akcji, rozbudowanej fabuły i nieprzypadkowych bohaterów a przede wszystkim o bardzo dobrych portretach psychologicznych postaci. I to właśnie te elementy, które najbardziej wkręcały mnie w tę literaturę.
Trzeba przyznać, że autor od początku miał pomysł na swoich bohaterów. Chociaż osobiście miałem wrażenie, że ich charaktery są mocne zaczerpnięte ze świata kina co można uznać za powtarzane schematy, to jednak koleje losu i zdarzeń sprawiają, że wchodzi się tę historię, wybierając swoich ulubieńców i kibicując im w ich poczynaniach.
„Ostatni worek cementu” à la Tarantinno
Jeśli ktokolwiek z Was śledzi twórczość tego reżysera, to ma pełną świadomość, że jego kino, w całej swej brutalności, często opatrzone jest solidną dawką czarnego humoru, balansując na granicy groteski.
Mateusz Wieczorek stworzył śmiertelnie poważną historię, problemy i niebezpiecznych ludzi w kontrze do absurdalnych i zabawnych zdarzeń, w których uczestniczą. To właśnie za sprawą „doprawienia” wszystkiego, solidną dawką humoru, w stylu kina Tarantinno, w moim odczuciu uzyskał dodatkowe punkty.
Mówi się, że najtrudniej napisać, komedię. Coś w tym jest. Ostatecznie poczucie humoru to bardzo indywidualna sprawa. Autorowi powieści „Ostatni worek cementu” udało się wpleść żart sytuacyjny, wynikający nie tyle ze śmiesznych gagów, co z okoliczności absurdu życia, i to niewątpliwie podkreśliło jego literacki kunszt.
Na koniec chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na aspekt, który sprawił, że kibicowałem jednemu z głównych bohaterów powieści o imieniu Albert…(będziecie musieli przeczytać-dlaczego :P) Jego tajemnicze alter ego sprawia, że wątek bohatera staje się najbardziej emocjonalnym doznaniem. Zaś jego finał może okazać się zakończeniem wątku, na który najbardziej przyjdzie Wam wyczekiwać. Nigdy nie przypuszczałem, że w tak poważnym gatunku jak sensacja, można wprowadzić elementy fantastki… i to z zachowaniem wyjątkowo dobrego smaku 😛
Brawo!
Podsumowując:
„Ostatni worek cementu”, to pierwsza książka z gatunku sensacji, którą przeczytałem, jednocześnie taka, która sprawiła, że chętnie sięgnę po ten gatunek jeszcze raz. Choć musze przyznać, że Mateusz Wieczorek… wysoko postawił poprzeczkę! ?
POLECAM: „CZY TO OZNACZA, ŻE GROZI MI OBSESJA?” Recenzja powieści Adriana Bednarka
KUPISZ TUTAJ: „Ostatni worek cementu” – Wydawnictwo Novae Res
Ostateczna ocena 8/10
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: MOJA DEBIUTANCKA POWIEŚĆ: „MOST IKARA”
TU KUPISZ KSIĄŻKĘ
Oceń stylizacje
( głosów)👁 Ten wpis został przeczytany 57 razy.
☕ Szacowany czas czytania: 4 min.