„The Phantom” w Operze Lubelskiej, czyli jak zniszczyć miłość do „Upiora…”

Recenzja spektaklu.

Zachęcony pozytywnym odbiorem mojej recenzji AIDY, postanowiłem kontynuować wątek komentowania sztuki z laickiego punktu widzenia. Okazja co do tego pojawiła się wyjątkowo szybko, bo kiedy dowiedziałem się że w Operze Lubelskiej wystawiany jest Upiór w operze, nie zastanawiając się ani minuty, kupiłem bilety i ruszyłem do stolicy województwa lubelskiego chcąc porównać tę sztukę z kultową już adaptacją- warszawskiego teatru ROMA.

POLECAM: Z WYCIECZKĄ DO OPERY… AIDA … Okiem laika

I właśnie wówczas przekonałem się, że zgodnie z powiedzeniem: ”gdzie się człowiek spieszy, tam się diabeł cieszy…” pośpiech to wyraźnie zły doradca… Bo gdybym nie zasugerował się plakatem, miłością do tego przedstawienia i zdjęciem ze spadającym żyrandolem… wiedziałbym że „The Phantom” w operze lubelskiej, ma tyle wspólnego z ”Upiorem w Operze” co Trybunał Juli Przyłębskiej z konstytucją RP…

Ale po kolei…

O historii spektaklu.

„Upiór w Operze” nazwany jest musicalem wszech czasów. Powstały w 1986 za sprawą Andrew Lloyda Webbera z librettem Charlesa Harta, jest adaptacją powieści Gastona Leroux z 1911 roku pod tym samym tytułem. Mówi się, że sam Andrew Lloyda Webber napisał go z myślą o swojej żonie, angielskiej sopranistce Sarze Brightman, i niewątpliwie jej wykonanie głównej arii musicalu, stanowi niepowtarzalny i rozpoznawalny element tego widowiska.

„Upiór w Operze” osiągnął gigantyczny światowy sukces i uważany jest za najdłużej wyświetlany musical na takich kultowych scenach jak angielski West End czy amerykański Broadway i mimo upływu lat nadal cieszy się gigantyczną popularnością. Również w Polsce gdzie w 2008 roku prawa do musicalu zakupił warszawski Teatr Roma, stał się wizytówką tego miejsca na lata. Ostanie przedstawianie miało miejsce 6 czerwca 2010 roku, po rekordowej liczbie 572 przedstawień. Po latach spektakl otrzymał drugie życie gdzie w 2013 roku, wraz z oryginalną obsada ROMY, powrócił do Opery i Filharmonii Białostockiej.

Od czasu premiery spektakl zarobił łącznie 5 mld dolarów amerykańskich, co czyni go najbardziej dochodowym musicalem w historii.

„The Phantom” to się mogło udać!

Kilka lat temu, właśnie w Białymstoku, miałem okazję zobaczyć „Upiora…” na deskach opery. Pamiętam mój zachwyt, nie tylko nad widowiskiem, bogatym w kultowe elementy pirotechniczne, z kluczowym zawaleniem się żyrandola na scenę, ale przede wszystkim nad warstwą muzyczną, którą słuchałem potem jeszcze wielokrotnie. I nie ukrywam, że marzyłem aby zobaczyć to jeszcze raz.

Niestety żaden z teatrów muzycznych nie podjął się adaptacji tego przedstawiania, aż do 2024 roku. Kiedy to trafił do mnie program Opery Lubelskiej, na której deskach pojawił się „The Phatnom” I rzeczywiście nie ukrywam, że zapaliła mi się czerwona lampka za sprawą samego tytułu. Nie mniej jednak uznałem, że to przecież niemożliwe aby tak kultowy spektakl, poddać własnej interpretacji…

ZOBACZ TEŻ: JAK UNIKNĄĆ TZW. „DOŁA”…
Kilka sprawdzonych sposobów

A jednak… Opera Lubelska powinna wstydzić reklamowania się pod tym tytułem! Bo sam spektakl nijak ma się do kultowego musicalu. Fabuła pomimo iż opiera się na tej samej powieści i faktycznie postaci są te same, ale już przebieg akcji, intryga czy sama postać Upiora… to istna kpina na kanwie tego chrakteru.

Upiór z „The Phantom” to nic innego, jak jakiś nieogarnięty wymoczek…, który być może stanowi natchnienie dla swojej Christine …, ale nie ma ani charyzmy, ani nadludzkiej siły, która mogłaby do niego przyciągać. Ale i sama Christine… ma niewiele zagubienia z pierwowzoru postaci. Gdzie jest jej tęsknota za ojcem…, gdzie swojego rodzaju trans, któremu ulega za sprawą Upiora i gdzież jego demoniczna siła, która budzi lęk w całej Operze!? NIE i jeszcze raz NIE!!!

Ale nie znęcajmy się już nad samą fabułą…, bo jest jaka jest. Teatr zupełnie nie dba aby zachęcić widza do tego widowiska. Musical to taniec łączony z muzyką. Choreografią, która jest ważniejsza niż same dialogi… i nie mam nic co do wieku aktorów grających w tym spektaklu… ale grając w musicalu trzeba tańczyć! Nie chodzić za rękę! A zaledwie jedna scena, z tańczącymi chłopcami, to za mało aby zyskać serce fanów tego gatunku.

Kolejna porażka to scenografia, która choć w pierwowzorze spektaklu zmienia się co kilka scen, w Operze Lubelskiej jest taka sama przez cały czas! Gdzie jest kultowa scena balu maskowego na schodach? Gdzie podziała się do cholery loża numer 5! I dlaczego żyrandol spada tak… jakby zjeżdżał na tyrolce!? Matko tego tak się nie robi… nie robi się tego tym, którzy kochają to show!

Natomiast nic tak nie boli jak warstwa muzyczna. Bo to ona niesie emocje w tym widowisku. Uderzenia bębnów, kościelnych organów czy trąb dętych… to musi działać w operze, NIEŚĆ MOC!!!. Tu tego po prostu nie ma… nie ma i dlatego ten spektakl nie niesie i nie może się udać. Bo nic z niego nie zostaje w sercu widziów.

Na obronę…

„The Phantom” w Operze Lubelskiej, czyli jak zniszczyć miłość do „Upiora…” …
„The Phantom” w Operze Lubelskiej, czyli jak zniszczyć miłość do „Upiora…” …

Na koniec muszę jednak dodać coś na obronę…, wokalnie aktorzy naprawdę dają radę i widać ich ogromne talenty oraz bogaty warsztat. Ale dlaczego ktoś kazał im grać coś czego nie da się polubić? Dlaczego kolejny raz ktoś zmienia klasykę i zmienia to, co dla wielu zostaje i zostanie na zawsze święte! Na to po prostu nie ma mojej zgody, bo to nie aktorzy są tutaj problemem, ale dyrekcja i reżyser tego widowiska, które nie powinno mieć miejsca.

WARTO PRZECZYTAĆ: LULLA LA POLACA… OJ ŻYĆ TO ONA POTRAFI!
Recenzja książki!

Na koniec dodam dlaczego tak bardzo mnie to poruszyło i czemu napisałem ten post, coby nie mówić najbardziej krytyczny w całej mojej karierze pisania bloga. Kiedy czytacie program spektaklu „The Phantom” (ja to zrobiłem po obejrzeniu… niestety ☹) widnieje tam takie zdanie:

„Specyfika tego utworu, w odróżnieniu od Webberowskiej – najbardziej opatrzonej – wersji polega na przeniesieniu ciężaru gatunkowego warstwy muzycznej w stronę opery, co jednocześnie podnosi poziom artystyczny i stanowi większe wyzwanie dla zespołu artystycznego”

NAJBARDZIEJ OPATRZNONEJ!!!? Te dwa słowa wprawiły mnie w taką złość, że nie mogłem pozostawić tego obojętnym. Bo „Upiór w Operze” nie jest opatrzonym widowiskiem, jest kultowym spektaklem który po prawie 40 latach od premiery nadal ma rzesze fanów, zyskując miano nie tyle kultowości co klasyki gatunku…a klasyki po prostu się nie rusza! Szczególnie w Operze!!!

„The Phantom” W OPERZE LUBELSKIEJ

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: PREMIERA DRUGIEJ CZĘŚCI CUDZEGO ŻYCIA – NOWY POCZĄTEK! 

TU KUPISZ KSIĄŻKĘ

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: „CUDZE ŻYCIE” TOM 1

TU KUPISZ KSIĄŻKĘ

Sending
Oceń stylizacje
4.67 (3 głosy)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Lulla La Polaca… oj żyć to ona potrafi!

Narcyz… On jest wśród nas!