SWEAT – Sława to kapryśna przyjaciółka…, trzeba się o nią nieustannie troszczyć…- tylko czy warto?

Recenzja Okiem laika

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o produkcji SWEAT, nie ukrywam, byłem co do niej bardzo sceptyczny. Opowieść o wybitnie popularnej influencerce mogła być obrazem pełnym wyświechtanych sloganów i nadętych klisz, które znamy z rodzimego ogródka „współczesnych celebrytów”. Znamienny jest tutaj fakt, że choć trudno porównywać moje zasięgi do czołowych top influencerów, to niewątpliwie obszar, o którym mowa w tym filmie, jest znacząco bliski mojej codzienności. Spodziewałem się prostoty, nadmuchanych problemów i infantylniej fabuły.

Pierwszy zonk pojawił się w chwili ogłoszenia nominacji dla SWEAT w ramach oficjalnej selekcji filmów Festiwalu w Cannes. Mało tego,  zwycięzcy w aż 8 kategoriach najlepszych nagród filmowych w Polsce, czyli Złotych Lwów. Było to dość istotnym argumentem, że SWEAT… raczej nie powinien być zły…. I nie był. Był cholernie dobry.

ZOBACZ TEŻ: GURUNA – SOLIDNEGO DAWKA OPTYMIZMU, KTÓREGO TAK BARDZO NAM POTRZEBA! Recenzja książki Adama Kopackiego

SWEAT opowiada o trzech dniach z życia topowej fitnessowej influencerki,

która będąc dziewczyną „znikąd” zdobywa ogromną popularność. Można by rzec, że fabuła jest bardzo prosta. Oto jest ładna dziewczyna, którą śledzą miliony, a sam film ma za zadanie pokazać uroki i dramaty wiążące się z popularnością… i bardzo dokładnie to robi.

Natomiast to, jaki ładunek emocjonalny za sobą niesie, to absolutnie majstersztyk polskiej kinematografii. SWEAT to film nie tyle o uniesieniu bagażu popularności, co o uzależnieniu od bycia popularnym, a co z a tym idzie, podporządkowaniu swojego życia wobec roli jaką się w nim przyjęło.

Tak naprawdę w tym filmie jest wszystko to, co już wiemy. Jednocześnie nigdy tak drobiazgowo nikt nie przedstawił tego na ekranie. SWEAT, jak żadna inna produkcja pokazuje jak człowiek staje się produktem w ramach zaspakajania potrzeb swoich fanów. Pokazuje równocześnie niewolę i uzależnienie dokładnie od tych samych czynników. Uświadamiając, że życie influencerów, to coś na kształt więzienia, do którego samemu się wchodzi. Jest to o tyle bolesne, że niespecjalnie jest od tego ratunek, bo sama ucieczka to nic innego jak podporządkowanie się własnym schematom, na których zbudowaliśmy swoją rozpoznawalność.

Trzeba przyznać, że wygrana dla reżysera szwedzkiego pochodzenia Magnus’a von Horn jest tu w pełni zasłużona. Tu wszystko jest przemyślane, spójne i odpowiednio zgrane. Dla mnie jednak siła tkwi w scenariuszu, który jest niby prosty i naturalistyczny, a jednocześnie w pełni adekwatny do przekazu. Szczególnie w dialogach. To się po prostu czuje! Czuje jak gładko i płynnie tworzy spójną całość z obrazem.

Wcale nie jestem przekonany co do tego, że Magdalena Koleśnik, która została okrzyknięta – odkryciem roku. Jest najmocniejszym ogniwem tego filmu. Osobiście mam problem z jej postacią, bo o ile jest to absolutnie zagrane bardzo dobrze, nie uważam, że to właśnie jej postać najbardziej przykuwała moją uwagę. Dla porównania, na ekran tylko przez kilka scen wkracza Aleksandra Konieczna i momentalnie kosi system, co nie jest zaskakujące w przypadku tej wybitnej aktorki.

Gdybym miał się do czegoś przyczepić, i jest to absolutnie tylko moje personale odczucie, to nie jestem zwolennikiem takiego montażu filmu. Bardzo bliskie, wąskie kadry, męczą moje oko. Po prostu nie lubię tego rodzaju produkcji. Natomiast jest to spójne z kamerą „Instagrama”, co niewątpliwie utrzymywało klimat poruszanego tematu.

Atutów SWEAT można by wymieniać jeszcze bardzo dużo, bo jak już wyżej napomknąłem, w tym filmie wszystko jest absolutnie przemyślane. Począwszy od scenografii, za którą odpowiada Jagna Dobesz (zwróćcie uwagę na wystrój mieszkania głównej bohaterki, gdyż jest to bardzo przemyślany ruch odnoszący się do wspomnianego „więzienia„), kończąc na muzyce, która spaja emocje, podkręca tempo i gromadzącą się energię po solidnym emocjonalnym wysiłku, jaki oferują nam twórcy.

Na koniec chciałbym wrócić do aspektu społecznego, o którym mowa w produkcji SWEAT. Film ten bardzo dosadnie demaskuje pastelowe życie w jakim widzimy ulubionych idoli. Znamienne będą tutaj słowa, które wypowiada główna bohaterka: „czasem chciałabym usnąć swoje konto, bo nikt nie będzie za mną płakał”. Te słowa bardzo dostanie przedstawiają rzeczywistość ulubionych twórców. Bo popularność, nawet na wielką skalę, jest ulotna, i choć piękna… to bez ciągłej „promocji’ szybko daje o sobie zapomnieć. Wszak „sława to kapryśna przyjaciółka”…, trzeba się o nią nieustannie troszczyć… Pytanie tylko, czy dawanie motywacji innym wystarcza na tyle, aby dać ją sobie samemu.

Podsumowując:

W ostatnich dwóch tygodniach obejrzałem trzy polskie filmy. Były to: „Śniegu już nigdy nie będzie”, „Magnezja” oraz „SWEAT”. Ten ostatni był z nich absolutnie najlepszy i na długo zostanie w mojej pamięci…, czyż nie o to właśnie chodzi w prawdziwym kinie? Szczególnie w kontekście pozostałych dwóch produkcji…, już nawet zapomniałem o czym były.

ZOBACZ TEŻ: 25 LAT NIEWINNOŚCI. HISTORIA TOMKA KOMENDY. Pozycja obowiązkowa… ku przestrodze

Ostateczna ocena: 8/10

SWEAT” w kinach od 18 czerwca 2021
Gatunek: Dramat
reżyseria: Magnus von Horn
wyk: Magdalena Koleśnik, Aleksandra Konieczna, Julian Świeżewski

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: MOJA DEBIUTANCKA POWIEŚĆ: „MOST  IKARA”

TU KUPISZ KSIĄŻKĘ

Sending
Oceń stylizacje
0 (0 głosów)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Jeans i wszystko to, o czym jeszcze o nim nie wiedziałeś!

Nieidealni. Collin – opowieść o nieidealnych ludziach w totalnie idealnym świecie.